04.05.2024

CAŁA FIRMA W TELEFONIE - fragment książki "Biologika Sukcesji"


Czy zastanawiałeś się kiedyś, co stanie się z Twoją firmą, gdy nagle zabraknie Cię na czele? "Biologika Sukcesji" rzuca światło na te często ignorowane, ale kluczowe zagadnienia w prowadzeniu biznesu. Odkryj, jak zbytnia centralizacja decyzji w rękach jednej osoby może zagrozić przyszłości Twojej firmy. Zapraszamy do lektury fragmentu książki "Biologika sukcesji" autorstwa Pawła Piotra Nowaka, która może zmienić sposób, w jaki myślisz o zarządzaniu i sukcesji.

"Zanim przejdziemy do przykładów dużych podmiotów, w celu weryfikacji rządzących tam paradygmatów sukcesyjnych, zatrzymajmy się jeszcze na „moment” w obszarze przedsiębiorstw, które generują 56,8% zatrudnienia w naszym kraju oraz 49,8% PKB. Stawka jest zatem wysoka.

Dotykamy tu bardzo ciekawego wątku, jakim jest firma w telefonie komórkowym. Złośliwi mówią nawet „firma jednokomórkowa”, czyli organizm niby żywy, ale jednak bardzo prosty. Ameba? Powiedzmy sobie to szczerze, głośno i wyraźnie: większość polskich firm to firmy mieszczące się w telefonie komórkowym.

Przykład kliniczny takiego przedsiębiorstwa wygląda mniej więcej tak: Firmę stanowi Boss, Samiec Alfa, który podejmuje wszystkie decyzje. Obojętnie czy będzie to zakup papieru toaletowego, czy rozmowy z dostawcami najnowocześniejszej technologii i maszyn unikatowych w skali kraju. Pan Bóg Biznesu. Przepraszam za bezpośredniość, jednak to musi wybrzmieć. I zaboleć. Tak kończą się często próby skonfrontowania się z prawdą na własny temat. Pan Buk Biznesu. Boss jest panem życia i śmierci nie tylko wszystkich w firmie, dostawców i kontrahentów, ale także własnej rodziny – żony i dzieci.

Model pana i władcy może być idealnym przepisem na katastrofę firmy, którą opiszę w następnym rozdziale. Prawdziwą, bolesną historię rodzinnej firmy, zatrudniającej 160 osób. Już po przekroczeniu progu biura, czuć było klęskę…

Powróćmy jednak do tematu Bossa. Kiedy bowiem tego człowieka zabraknie, nawet na krótką chwilę, wszystko może lec w gruzach. Choroba, niezdolność do pracy, wypadek – Boss może zniknąć z życia firmy z różnych powodów. Może na tydzień, może na miesiąc, może na dłużej. Organizm, którym jest firma, może wówczas przestać działać prawidłowo, a wręcz dostać zapaści. Co zrobią klienci takiego Bossa, kiedy przez tydzień nie będzie odbierał telefonu? Przez miesiąc? Pozostaną lojalni? Cierpliwie poczekają, aż wreszcie oddzwoni? Nie. Otóż raczej zaczną szukać innych rozwiązań. Po prostu uciekną do innych lepiej poukładanych firm. Być może do takich, których właściciele odbierają telefon, ale przede wszystkim do takich, w których w ogóle nie trzeba kontaktować się z szefem, ponieważ poukładał on odpowiednio struktury własnej firmy. A jest to możliwe nawet w przypadku firmy trzyosobowej.

Zajrzyjmy do wnętrza firmy, w której jedynym i absolutnym rządzącym w każdej sprawie i dziedzinie jest Boss. Pewnie każdy z nas zna takie przedsiębiorstwo – średnie albo nawet całkiem duże – gdzie każdego dnia przed gabinetem Pana Szefa ustawia się długa kolejka. Każdy z oczekujących w niej ma „ważną” sprawę, która wymaga decyzji na najwyższym szczeblu. Jeden właśnie przyszedł, żeby zameldować, że skończył się papier w drukarce i potrzebuje błogosławieństwa na zakup nowej ryzy. Drugi przyszedł, by skonsultować szerokość kraty na koszulach roboczych. A jeszcze inny czeka na decyzję w sprawie zakupu najnowocześniejszej linii produkcyjnej, która może pchnąć losy firmy ku świetlanej przyszłości. Naczelny technolog musi się jednak spieszyć, bo już depcze mu po piętach pani Kasia z kuchni, trzeba bowiem zdecydować, jaki rodzaj wody mineralnej zamówić i czy pomidorowa w zakładowej stołówce ma być z ryżem, czy z makaronem. I parę stów na paliwo dla Zenona. Uff, dzień jak co dzień, bardzo pracowity, po kokardę wypełniony zadaniami o bardzo różnym ciężarze gatunkowym. Ale wszystkie te sprawy łączy jedno – one są równie ważne! To znaczy – tak się wydaje Bossowi. Twierdzi on, że nic nie powinno się odbyć bez jego wiedzy i zgody.

Nie potrafię powstrzymać się od pewnego komentarza, chociaż wiem, że ugodzi on w EGO Bossa i może drasnąć poczucie jego wartości własnej lub jego brak: SZEF CHCE ZAJMOWAĆ SIĘ TYMI WSZYSTKIMI SPRAWAMI, PONIEWAŻ WTEDY WYDAJE MU SIĘ, ŻE JEST BARDZO WAŻNY. Im więcej spraw na jego głowie, tym jego ważność bardziej wzrasta. Oczywiście w jego mniemaniu. Bycie wiecznie zajętym wytwarza w umyśle Bossa iluzję wielkości i władzy, poczucie bycia bogiem, decydującym o być albo nie być każdego z pracowników, czy wręcz rozmówców. To przejaw narcyzmu (zakochania w sobie), megalomanii (urojenia własnej wielkości i doskonałości), mitomanii (patologicznego fantazjowania na własny temat), a wreszcie cezaromanii (pragnienia panowania nad wszystkim i wszystkimi, chęci zarządzania i kontrolowania życia innych ludzi). Zabolało? No cóż. To może na dzisiaj wystarczy czytania?

A teraz już bez złośliwości. Niskie poczucie własnej wartości, niska samoocena, niepewność, a czasem także nieśmiałość, zasłaniane są popiołem „zajętości”, mogą, w swej skrajnej formie, prowadzić do pracoholizmu. Poprzez ciągłe zaabsorbowanie pracą, maniakalni szefowie wzmacniają własne poczucie wartości i redukują nieprzyjemne napięcie, wynikające np. z nieradzenia sobie z negatywnymi emocjami, nieradzenia sobie ze stresem itd. „Zajętość” to sposób odwracania uwagi od rzeczywistych trudności, związanych nie tylko z pracą, firmą, ale także z życiem osobistym. Często w rodzinie takiego szefa, biznes to jedyna rzecz, która „wychodzi”. Pozostałe aspekty życia, jeśli nie leżą w gruzach, to są mocno nadwyrężone, między innymi jest to zasługa jego postawy „zrobię to lepiej”. Mowa tutaj o relacjach intymnych, rodzinnych, przyjacielskich, wypoczynku, zdrowiu, rozwoju osobistym i duchowym. Szefowi na co dzień towarzyszy stres, nieprawidłowe żywienie, nadwaga oraz choroby niby-cywilizacyjne. Stosunki rodzinne wymagają wręcz remontady! A przecież on NIE MA NA TO CZASU. Może tak powiedzieć prawie wyłącznie ofiara. Napiszę o tym więcej, nieco później.

Przytoczony przykład, nawet jeśli jest nieco przerysowany, wyraźnie pokazuje, że usługa sukcesyjna nie może polegać wyłącznie na doradztwie prawnym. Wyłącznie na doradztwie finansowym. Wyłącznie na doradztwie notarialnym. Wyłącznie na doradztwie strategicznym, czy mentoringu lub coachingu. Trafić na prawdziwego fachowca w zakresie SUKCESJI to sztuka, bo najlepszymi z nich nie są zawodowi spece od doradztwa, ale przedsiębiorcy, którzy mają proces sukcesyjny za sobą, skutecznie zrealizowany od A do Z. Jak widać, dobre doradztwo sukcesyjne polega również na uświadomieniu szefowi wielu aspektów zarządzania. W 100% przypadków konieczny jest Mentoring. Konieczny! To właśnie w mentoringu mamy szansę poprzez zbliżenie się do samych siebie, zbliżyć się do prawdy. Mentoring to jest oczywiście częścią procesu, jednak przypomnę po raz kolejny we właściwej sekwencji zadań.

Ten wysiłek edukacyjny, coachingowy, mentoringowy względem szefa musi być koniecznie podjęty. Bardzo prawdopodobne, że nie będzie to jednorazowa akcja, ale działanie w stylu „kropla drąży skałę”. Jednorazowa akcja może przysporzyć więcej problemów niż pożytku. Nie trzeba być przecież saperem, żeby wiedzieć, że nierzadko nie od razu udaje się rozkruszyć betonowy bunkier. Ale próbować trzeba, ponieważ może to być ostatni moment na ocknięcie się przedsiębiorcy (jeszcze nie czas na użycie słów większego kalibru: „przeżycie przebudzenia”) i wyobrażenie sobie, co może się wydarzyć firmie, pracownikom i jego rodzinie w razie sytuacji losowej – kryzysowej.

Niestety, przygniatająca większość firm znajdujących się w telefonie komórkowym szefa może nie nadawać się do SUKCESJI. Albowiem oparte są one wyłącznie na indywidualnych przymiotach przedsiębiorcy. Takich ludzi pod względem biznesowym porównałbym do artystów rzeźbiarzy. Oni nie mogą przekazać następcom prawnym biznesu, polegającego na posiadaniu dobrych pomysłów i umiejętnym posługiwaniu się dłutem i młotkiem. Spadkobiercy artysty nie będą tworzyć dzieł sztuki. Firmy, o których mówimy, są relatywnie nisko wyceniane przez Fundusze Private Equity. Są po prostu nazbyt zależne od jednej konkretnej osoby, od jej talentu lub osobowości.

Zatem nie każda firma znajdująca się w komórce nadaje się do SUKCESJI, przejęcia przez kolejne pokolenie i kontynuowania ich funkcjonowania z dobrym skutkiem. Nie zmienia to jednak faktu, że należy bardzo pilnie, a nawet już teraz, myśleć o tym, jak w takim razie zabezpieczyć byt rodzinie.

I tutaj najwyższy czas, aby nawiązać do wspomnianej wcześniej matematyki. Otóż, skoro statystycznie blisko 90% przedsiębiorstw nie przetrwa nawet do drugiego pokolenia, może należy przygotować firmę do sprzedaży? W sumie to niezły pomysł na zabezpieczenie Strefy Seniora, której poświęcimy niebawem więcej czasu.

Uwaga! Sytuacja ta dotyczy około 1,6 mln podmiotów. Mówiąc językiem księgowym: „inaczej” prowadzi się firmę do sprzedaży, a inaczej do kontynuacji. Nasuwają się zatem pytania: co, kiedy, komu i jak można sprzedać? Kto w procesie sprzedaży musi być zgodny w kwestii decyzji o sprzedaży? I tutaj ZONK! Otóż, jeśli założycielem firmy jest mężczyzna mający obecnie 80 lub 90 lat, którego z pewnością dotyczy ustawowa małżeńska wspólność majątkowa, to już nie jest takie oczywiste, czy biznes, mniejszy lub większy, jest jego, czy jednak WSPÓLNY. W związku z tym, czy decyzja o sprzedaniu firmy i to jeszcze z zyskiem, ma prawo się ziścić? Według moich doświadczeń jest to niemalże MISSION IMPOSSIBLE. Dla[1]czego? Ponieważ, jeśli przedsiębiorstwo jest nadal prowadzone w formie osoby fizycznej (JDG), a skład rodzinnych Interesariuszy z roku na rok się powiększa, można domniemywać, iż pomysłów na dalsze losy firmy będzie więcej niż dwa. Trzy, cztery… może pięć.

I tutaj zahaczamy o wycenę wartości przedsiębiorstwa według przyjętych metod: dochodowej, majątkowej, mieszanej i porównawczej. Ile jest warte przedsiębiorstwo? Otóż w tym miejscu często pojawia się tzw. wątek wyceny sentymentalnej, który, notabene, nie interesuje zbytnio nabywców. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że istnieją znaczące różnice pomiędzy oczekiwaniami wobec ceny. Inną chciałby właściciel (dodam – taki, który jeszcze żyje), inną spadkobiercy, a jeszcze inną chcieliby zapłacić nabywcy. Podkreślę, że różnice te często są WIELOKROTNE. Nie piszę o różnicy wysokości 20%, tylko rzędu 50-100% oczekiwań. Może czas zacząć myśleć o realnej wartości przedsiębiorstwa? Zatrudnić ekspertów? Zlecić audyt? Due diligence?

A może raczej rozwiązaniem powinno być przekształcenie przedsiębiorstwa w spółkę prawa handlowego? Ta bowiem może dać szansę na sprawne przekazanie (poprzez udziały w spółce lub akcje) lub sprzedanie przedsiębiorstwa inwestorowi branżowemu, w tym nawet największemu konkurentowi. Dobrze byłoby, gdyby ów konkurent był lepiej poukładaną sukcesyjnie polską firmą rodzinną. Wtedy kapitał można będzie przez kolejne dekady nazywać RODZIMYM, a to już brzmi prawie jak RODZINNY.

Obecnie w Polsce umiera około 1000-1300 przedsiębiorców miesięcznie, czyli około 12-16 tysięcy rocznie. Liczba ta jest, jak widać, wciąż za niska, by problemy sukcesyjne stały się tematem powszechnym. W skali kraju zjawisko to jest na tyle mało widoczne, że niewielu się nim poważnie niepokoi, nie mówiąc już o panice. Ale żeby nikt nie czuł się choćby trochę nieswojo? Może kryzys wywołany epidemią Covid-19 wreszcie kogoś zmobilizuje do przemyśleń? Osobiście uważam, iż problemy wywołane przez pandemię, to dopiero takie DEMO tego, do czego doprowadzi powszechne nieuregulowanie tematu SUKCESJI. Dla lepszego zobrazowania skali problemu dodam, że w Europie w tej chwili istnieje ponad 270 tysięcy firm sierot (Orphan Companys), o których – z powodu śmierci właściciela lub braku gotowości następców do uczestniczenia w działalności – już wiadomo, że nie będą kontynuowały biznesu, dlatego aktualnie znajdują się w procesie akwizycji, przejęć i fuzji. Być może stało się tak z tej racji, że kontynuacji ich działalności nie zabezpieczono narzędziami prawnymi, a może zwyczajnie dlatego, że przytłaczająca większość zmarłych właścicieli firm nie była świadoma, że proces sukcesyjny należy odpowiednio zaprojektować.

Jednym z powodów osierocenia firmy mogło być właśnie to, że cały biznes jej właściciela – co wcale nie jest rzadkim przypadkiem – znajdował się w jego telefonie komórkowym. Ten niebezpieczny model, a bardziej system prowadzenia przedsiębiorstwa nadal jest bardzo powszechny. Jeśli cała firma ulokowana jest w telefonie szefa, co stanie się z nią, kiedy tego telefonu zabraknie (wraz z szefem oczywiście)? Po kilku dniach, a może już nazajutrz, ciąg dalszy firmy po prostu nie nastąpi. Żona zmarłego przedsiębiorcy najczęściej nie pomoże. Zwłaszcza, gdy poświęciła się wychowywaniu dzieci. Jako zawodowy „menedżer ogniska domowego” niemal na pewno nie będzie kontynuowała tego, co robił dotychczas mąż. Choć znam takie przypadki, że żona po śmierci męża podjęła się kontynuowania jego działalności i odniosła większy sukces niż jej Boski Samiec

Śmierć przedsiębiorcy stwarza problemy, które dotykają czasem bardzo wielu osób. Jednak Ty – Drogi Czytelniku – po to sięgnąłeś po tę książkę, żeby zminimalizować możliwość zaistnienia takiego problemu, dzięki przeprowadzeniu SUKCESJI. A SUKCESJA jest procesem o wiele bardziej złożonym, niż tylko pójście do prawnika, by zmienił umowę spółki, albo pomógł sporządzić testament. A tak zachowuje się zdecydowana większość przedsiębiorców. Zakładają więc plomby, protezy, chwilówki. Brakuje mi tutaj jeszcze jednej nazwy takiego działania. To wtedy, gdy oderwaną rurę wydechową samochodu przywiązujesz na drucie do podwozia auta. I jedzie. Acha – prowizorka.

Wyobraź sobie, że prowadzisz firmę, która należy do pięciu wspólników. Liczba Interesariuszy w tym przypadku może wynosić kilkadziesiąt osób! Przypuśćmy, że jeden z nich jutro umiera albo ginie w wypadku samochodowym. Ilu masz teraz wspólników? Nadal jest was pięciu? Niekoniecznie. Pewnie teraz waszym wspólnikiem będzie żona zmarłego, ponieważ udziały w spółkach dziedziczy się tak samo, jak konto, mieszkanie, garaż i samochód. Problem. Znowu problem, czyli ulubione słowo polskiego przedsiębiorcy. Jeśli zmarły wspólnik nie sporządził testamentu, to dziedziczenie udziałów w spółce dokona się w sposób ustawowy – czyli, oprócz żony zmarłego, wspólnikami staje się trójka jego dzieci, w tym dla przykładu jedno nieletnie, więc będzie je reprezentował sąd rodzinny. Na domiar złego często się zdarza, że spadkobiercy z rodziny zmarłego wspólnika nie są zainteresowani kontynuacją jego działalności, więc pewnie prędzej czy później padnie z ich strony propozycja wypłaty równowartości udziałów, w trybie bez zbędnej zwłoki. I jak możemy się domyślać, zaproponowana przez nich kwota w Twoim odczuciu zawsze będzie za wysoka, z kolei ich zdaniem zawsze będzie za niska. Trzeba poszukać jakiegoś rozwiązania…"

Paweł Piotr Nowak, BIOLOGIKA SUKCESJI. Sezon I: Świadomość, Krosno 2023

"Biologika Sukcesji" to nie tylko książka o zarządzaniu firmą, ale przede wszystkim o tym, jak zaplanować przyszłość swojego biznesu i uniknąć typowych pułapek w procesie sukcesji. Ta publikacja oferuje praktyczne narzędzia i strategie, które pomogą Ci zabezpieczyć trwałość Twojego przedsiębiorstwa na przyszłe pokolenia. Odkryj, jak skuteczne planowanie może przekształcić Twoją firmę i zapewnić jej stabilność nawet w nieoczekiwanych sytuacjach.

Nie czekaj, zadbaj o przyszłość swojej firmy już dziś! Kup książkę "Biologika Sukcesji" i umów się na INTRO sukcesyjne, aby osobiście omówić strategie najlepsze dla Twojego biznesu. Skorzystaj z wiedzy ekspertów i zbuduj solidne fundamenty na przyszłość.

Opublikowano 04.05.2024
Autor: Jakub Misiak

Skontaktuj się z nami




    Czytaj pozostałe wpisy

    Przekształcenie jednoosobowej działalności gospodarczej w spółkę jawną

    Przedsiębiorca w swoim planie sukcesyjnym może dokonać transformacji jednoosobowej działalności w spółkę jawną, jeśli nie jest jeszcze gotowy na prowadzenie spółki z o.o. Na czym polegają różnice i jakie korzyści wynikają z takiego przekształcenia?
    14.09.2024

    Estoński CIT z podatkowymi pułapkami

    Estoński CIT miał być przełomowym rozwiązaniem dla polskich firm, oferując prostotę i korzyści podatkowe. Jednak w praktyce ujawniły się liczne pułapki, które mogą zaskoczyć nawet najbardziej doświadczonych Przedsiębiorców. W naszym artykule przedstawiamy kluczowe ograniczenia i nietrafne interpretacje przepisów, które mogą wpłynąć na Twoje finanse. Dowiedz się, jak uniknąć problemów i skutecznie zarządzać swoim biznesem pod estońskim CIT. Przeczytaj całość, by zrozumieć, jak najlepiej chronić swoje interesy.
    19.08.2024

    Niewypłacona dywidenda a estoński CIT: co musisz wiedzieć?

    Czy estoński CIT to naprawdę złoty środek dla polskich przedsiębiorstw? Początkowo przedstawiany jako innowacyjne rozwiązanie, które miało wspierać rozwój biznesu i planowanie sukcesji w firmach rodzinnych, teraz budzi pewne kontrowersje. W artykule przyglądamy się szczegółom związanym z dywidendą w kontekście estońskiego CIT. Dowiesz się z niego, jakie pułapki podatkowe mogą Cię czekać i jak uniknąć podwójnego opodatkowania. Przeczytaj całość i poznaj, jak świadomie zarządzać zyskami swojej firmy.
    12.08.2024

    Co czytać w 2023?

    Krajowa Izba rekomenduje książkę Pawła Piotra Nowaka pt. “Biologika Sukcesji” jako najszersze kompendium wiedzy nt. firm rodzinnych. Zacznij swoją podróż do świata SUKCESJI od tej lektury. Sprawdź recenzję i rekomenduj bliskim.
    Kup pierwszy sezon
    Zapisz się do newslettera Krajowej Izby Doradców Sucesyjnych na poniedziałki z Sukcesją!
    Podaj swój adres e-mail i bądź na bieżąco - nie będziemy SPAMować!
    Dziękujemy za zapis!
    We respect your privacy. Your information is safe and will never be shared.
    Ribbon
    Na pewno? Obiecujemy, że będziesz zachwycony.
    ×
    ×
    WordPress Popup